Piłeś? Nie jedź... na nartach
Dla osób związanych ze światem ubezpieczeń, zapis znajdujący się w umowie „Odpowiedzialność Ubezpieczyciela nie obejmuje kosztów leczenia i pomocy w podróży, które powstały z tytułu lub w następstwie alkoholizmu lub zdarzeń związanych bezpośrednio lub pośrednio z pozostawaniem pod wpływem alkoholu” jest tak oczywisty, że nie ma potrzeby o nim wspominać. Tymczasem jakże powszechne jest zdziwienie klientów, gdy słyszą, że pieniędzy z ubezpieczenia na narty nie otrzymają, jeśli wypadek na stoku wydarzył się, gdy byli „pod wpływem”.
Alkohol szkodzi podwójnie
Od razu trzeba doprecyzować, że chodzi tu także o minimalną zawartość alkoholu w organizmie/ Alkohol jest co prawda dla ludzi i jedno piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło – być może, ale pamiętajmy – podpisując umowę ubezpieczenia, godzimy się na jej warunki, a wśród nich istnieje taki właśnie zapis.
Oczywiście, nie ma możliwości badania trzeźwości każdego narciarza (choć były pomysły patrolowania stoków z alkomatem), nie bada się też krwi przy zakładaniu gipsu, jednak nie liczmy na łaskawość losu. Zrobienie sobie lub komuś poważniejszej krzywdy może się przydarzyć każdemu, a zasada obowiązuje jak w przypadku prowadzenia pojazdów mechanicznych – jeśli zawartość alkoholu wynosi lub prowadzi do stężenia we krwi powyżej 0,2‰, to jesteśmy pod wpływem alkoholu.
Sprawdź ceny polis turystycznych!
Poszukiwania na koszt własny
Z tych samych przyczyn nie otrzymamy zwrotu kosztów ratownictwa i poszukiwania, a coraz częstsze są przypadki, gdy górskie pogotowie ratownicze żąda od osób będących pod wpływem alkoholu całkowitego zwrotu kosztów poniesionych na akcję. Dlatego, gdy sezon narciarski nadchodzi wielkimi krokami, miejmy to na uwadze. Może jednak lepiej wypić grzańca po zejściu ze stoku niż potem żałować swojej lekkomyślności?
Redakcja portalu: ubezpieczeniaonline.pl